Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół"
AUTOR: Hanna Jałocha
Początki Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Swarzędzu
W 2011 r. swarzędzki klub sportowy „Unia” obchodzi swoje 90-lecie. Być może jest to dobra okazja do wspomnienia organizacji, która swego czasu zajmowała się również wychowaniem dzieci i młodzieży w duchu nie tylko sportowym, ale i patriotycznym. Zacznijmy może od początku.
W dniu 10 lipca 1904 r. w Swarzędzu założono Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Jego głównym organizatorem był Jan Kułakowski, mój pradziadek. Jak na swarzędzanina przystało, razem z ojcem Andrzejem prowadzili warsztat stolarski. Nie wiadomo kiedy rodzina osiedliła się w mieście. Najstarszym dokumentem rodzinnym, do którego udało mi się dotrzeć, jest akt urodzenia Jana z 1876 r., w którym jako miejsce urodzenia wpisano Swarzędz-wieś. Kolejną informacją, jaką znalazłam, jest fakt, że Andrzej Kułakowski był pierwszym Polakiem w Swarzędzu, który wszedł w skład Komisji Egzaminacyjnej (od 1891 r.) wyzwalającej czeladników i mistrzów stolarskich. Z opowieści rodzinnych wiem, że z jego warsztatu wyszły pięknie rzeźbione konfesjonały, które do dziś zdobią kościół św. Marcina. Warsztat mieścił się przy ul. Krótkiej na działce odkupionej od gminy żydowskiej, gdzie wcześniej była rytualna rzeźnia. Tyle może o działalności gospodarczej. Wróćmy do wątku „sportowego”. Pierwsze „gniazdo” Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” na ziemiach polskich zostało założone w 1867 r. we Lwowie. Działało ono aktywnie również po odzyskaniu niepodległości i w całym okresie międzywojennym.
Celem towarzystwa – zgodnie z ideami jego twórców – było podtrzymywanie i rozwijanie świadomości narodowej oraz podnoszenie sprawności fizycznej polskiej młodzieży. Jak już wspomniałam, w 1904 r. założono gniazdo „Sokoła” w Swarzędzu, a w 1906 r. do organizacji należało już około 100 swarzędzan. Od 1930 r. działało w naszym mieście również Żeńskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”.
Organizacja odgrywała dużą rolę w podtrzymywaniu tężyzny fizycznej polskiej młodzieży i przygotowaniu polskich sił zbrojnych. Jej członkowie odegrali znaczącą rolę w powstaniu wielkopolskim.
W dowód uznania dla działalności „Sokoła” w 1922 r. mieszkańcy miasta wręczyli Towarzystwu sztandar. Prawdopodobnie to właśnie „Sokół” tchnął sportowego ducha w ówczesne społeczeństwo i dał pośrednio początek klubowi sportowemu „Unia”. Pewne jest, że w szeregach jego sportowców znalazło się wiele osób, które „wywodziły się” z Towarzystwa. Różnica między tymi dwoma organizacjami polegała głównie na tym, że „Sokół” był dość konserwatywny. Preferował bardziej tradycyjne dyscypliny sportu (m.in. gimnastykę, wioślarstwo, szermierkę, pływanie). Tymczasem na świecie i w odrodzonej już Polsce coraz bardziej popularna stawała się piłka nożna, uważana przez konserwatystów za rozrywkę dla „plebsu”. Młodzież spragniona emocji, jakie dawała gra na murawie, opuszczała „Sokoła”, zakładając własne drużyny piłkarskie. Myślę, że to właśnie stało u podstaw założenia klubu sportowego „Unia” w Swarzędzu.
Część rodziny Kułakowskich rozpoczęła swoją działalność w klubie, odnosząc sukcesy w wielu zawodach lekkoatletycznych i meczach piłkarskich. Pradziadek Jan pozostał jednak wierny swojemu Towarzystwu do końca. W szeregach „Sokoła” znalazły się również jego córki, Kazimiera i Władysława oraz synowie: Czesław, Mieczysław i Feliks. Wszyscy oni odnosili jakieś, mniejsze lub większe, sukcesy sportowe. Mój dziadek Czesław był świetnym lekkoatletą. Podczas jednych tylko zawodów, w maju 1928 r. zdobył pierwsze miejsce w skoku w dal, skoku wzwyż, rzucie dyskiem i trzecie miejsce w pchnięciu kulą. Podobno kiedyś ścianę jego mieszkania ozdabiały liczne medale. Niestety, pozostał tylko drewniany „ryngraf” z wyrzeźbionym emblematem „Sokoła”.
W okresie międzywojennym – oprócz Unii Swarzędz i „Sokoła” sport w naszym mieście uprawiali również członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i Żeńskiej oraz Stowarzyszenia Sportowego Swarzędz. W 1927 r. powołano w Swarzędzu również Klub Kręglarski „Dobry Rzut”. Wszystkie te grupy organizowały różnego rodzaju zawody i mecze, w których ich członkowie rywalizowali ze sobą. Miasto zaczęło doceniać wysiłek sportowców i w 1930 r. powołało komitet budowy stadionu miejskiego. „Sokół” oprócz działalności sportowej zajmował się też szerzeniem kultury. Pradziadek Jan został w rodzinie zapamiętany jako wielki miłośnik sztuki teatralnej. Być może nie była to sztuka przez wielkie „s”, ale poświęcał się jej bez reszty. Z rodzinnych anegdot wiem, że często w warsztacie właściwa (zarobkowa) praca leżała odłogiem, ponieważ właśnie budowano dekoracje teatralne. Ale cóż – sztuka nie mogła czekać. Widocznie dziadek był uparty i skoro sobie wymyślił, że zostanie reżyserem – tak musiało być. Podobno bardzo go pochłaniało organizowanie kolejnych przedstawień. Na szczęście w warsztacie nad interesami czuwał już syn – Czesław. Dotarłam do fotografii z trzech różnych przedstawień, ale myślę, że było ich na pewno więcej.
Wystawiano głównie modne wówczas wodewile, takie jak: „Cygan Moringo czyli Jaskinia Potępieńców”, „Skalmierzanki” czy „Królowa Przedmieścia”. Piosenki z nich były śpiewane na rodzinnych uroczystościach jeszcze po wojnie. Wiem, że podobną działalnością zajmowało się wiele swarzędzkich towarzystw i klubów. Organizowano przedstawienia, koncerty, jasełka itp. Taka działalność była znakiem czasu, w którym ci ludzie żyli. Nikt im nie podawał gotowej rozrywki w formie telewizji czy internetu. Trzeba było wysilić się, wyjść z domu, spotkać się z ludźmi i rozrywkę zorganizować sobie samemu. Czyż to nie miało swojego uroku?
Rok 1939 był początkiem końca wielu idei, organizacji i istnień ludzkich. Okazało się, że każda działalność patriotyczna podczas zaborów była skrzętnie notowana. Najeźdźcy mieli gotowe listy osób, które „zasłużyły sobie” na pozbawienie ich domów i majątku. Rozpoczęła się akcja wysiedlania. Ze Swarzędza zostało wysiedlonych około 200 rodzin. Byli to ludzie, których majątek stanowił łakomy kąsek dla Niemców. Ale byli też mniej bogaci, którzy ponieśli konsekwencje swojej wcześniejszej działalności. Nie wydaje mi się, aby rodzina Kułakowskich została wysiedlona dla ich dóbr materialnych. W grudniu 1939 r. do domu Jana „zapukali” niemieccy żołnierze. Rodzina dostała 15 minut na spakowanie najbardziej potrzebnych rzeczy i została wraz z innymi swarzędzanami zaprowadzona na dworzec kolejowy. Zostali przewiezieni najpierw do Łodzi, a później na jakąś kielecką wieś (nie znam jej nazwy). Jan został wysiedlony wraz z 2 córkami, zięciem (Alfredem Rzadkiewiczem) i najmłodszym synem Feliksem. W Swarzędzu zostali jego dwaj synowie – Czesław i Mieczysław. Czesław był już wtedy wdowcem z dwoma małymi synami (Jarosławem i Zbigniewem). Drugi z synów Jana – nazywany przez rodzinę Mieczek, został aresztowany za pistolet znaleziony na posesji rodzinnej, którą przejęła jakaś rodzina niemiecka. O tym pistolecie słyszałam dwie wersje i trudno dzisiaj ustalić, która jest prawdziwa. W jednej– znaleziono broń w szopie z węglem, w drugiej – zakopaną w ogrodzie. Jedno jest pewne – nigdy nie wyjaśniła się zagadka pochodzenia tego pistoletu.
Mieczysław był najpierw więziony w Forcie VII, a później przeniesiony do więzienia we Wronkach. Podobno przeżył tylko dlatego, że był dobrym szewcem i potrafił szyć oficerki.
Tymczasem wysiedlony w Kieleckie Jan z rodziną został dokwaterowany do wiejskiej rodziny i trudno było mu się odnaleźć w nowej odmienionej rzeczywistości. Już nigdy nie wrócił do Swarzędza. Zmarł na wygnaniu. Nie zapamiętano daty śmierci ani nazwy miejscowości, w której został pochowany. Syn Feliks został wywieziony na roboty do Rzeszy. Wrócił nie sam, ale z żoną pochodzącą z Krakowa, którą poznał w Niemczech. Reszcie rodziny udało się wrócić po wojnie szczęśliwie do domu. Niestety, na ulicy Krótkiej warsztat Kułakowskich nie wznowił już nigdy swojej działalności. Nie odrodziło się też Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Swarzędzu. Brakuje też dokumentów. Moim źródłem informacji są opowieści zasłyszane w dzieciństwie przez mojego tatę, również Jana Kułakowskiego (syna Czesława i jego drugiej żony Zofii), kilka zdjęć oraz jakieś strzępki informacji w publikacjach wydanych z okazji 350-lecia Swarzędza w 1988 r. Myślę jednak, że ludziom, którzy byli z „Sokołem” swarzędzkim związani należy się chociaż to krótkie wspomnienie.
Źródło: Zeszyty swarzędzkie 2011 <-- KLIKNIJ TUTAJ